czwartek, 27 czerwca 2013

Znowu na rozdrożu

Za końmi tęskni się tak, że aż boli. Są ludzie, którzy potrafią się z nich "wyleczyć, ale mi na razie jeszcze za mało skomplikowały życie by w ogóle przeszło mi to przez myśl. Poza tym to nie konie utrudniają mi dostęp do życia tylko życie do koni. Sadystycznie wciąż przeglądam zdjęcia ludzi jeżdżących i rozwijających się. Czytam książki i fora by stać się lepszą, doskonale wiedząc, że nie mam kiedy. Smutno mi strasznie. I choć macierzyństwo to najlepsze co mnie spotkało, to właśnie tego mi jedynie brakuje - koni, koni, koni, zamiast życia, (koni), życia, życia...
Fajnie jest być studentką. Lubię mieć czas zapełniony do granic, rozplanowany do ostatnich godzin, bo wtedy naprawdę coś robię, i naprawdę żyję. Jednocześnie nie wiem, czy ja po prostu nie chcę zbyt wiele na raz. Może powinnam się skupić na tym, co kocham najbardziej, a nie nad tym co kochać wydaje się najbardziej rozsądne?
Dobrze, że mam takich facetów, których po prostu niewyobrażalnie kocham. Egoizm i ta moja paskudna ambicja nie pozwolą mi jednak jeździć tylko raz w tygodniu, ba! w miesiącu - dla relaksu. Ja chcę widzieć jak moje konie kwitną i czuć jak moje ciało staje się częścią nich. No już po mnie, i tyle.
Znowu nie wiem co robić.