Bardzo często podejmuję różne decyzje i nawet przestała mnie ta perspektywa przerażać. Zawsze łatwo mi było skonkretyzować potrzeby. Znam też dokładnie swój światopogląd i walczę, gdy coś mu staje na drodze. I nagle przychodzi mi stanąć na rozstaju dróg, których w ogóle nie rozumiem, choć dla innych są bardzo proste do przejścia. A ja nie wiem. W którą stronę się nie ruszę, to źle. Miałam już parę razy taką sytuację w życiu i teraz widzę, że wcale nie podejmowałam dobrych decyzji. Bo nie były moje. Chciałam uszczęśliwić kogoś, unieszczęśliwiając siebie. A raczej udając, że mi też przynosi to radość.
I powtarzałam, że nigdy już nie postąpię wbrew sobie. Działa, dopóki moja decyzja nie rani kogoś jeszcze. A teraz z pełną świadomością, że mogę pójść lepszą drogą, wybiorę tą, którą oni mi wskazali. Uśmiechnę się i powiem, że widocznie tak ma być. A za rok zapuszczę brodę i sobie w nią napluję.
Zanim jednak popełnię w pełni świadomy błąd poszukam innych rozwiązań.
Wiecie, przypomniałam sobie, że czasem życie przynosi mi rozwiązanie w ostatniej chwili. No to czekam.