wtorek, 4 lutego 2014

Jak nie być dzieckiem

Jest taka cisza w głowie, która akceptuje wszystko: śmiech, i chłód, i lód, i promień, i mnie jaką jestem, i innych jakimi nie będą. Jest taka cisza, której nigdy nie ma, która szepcze, że tak własnie jest jak być powinno i inaczej już być nie musi. Jest tam wiatr tak cichy, że cisza i nic więcej tylko cisza. I jest ciepło, mimo, że wiatr. Wygodnie, po swojemu, po ludzku tak, jak nigdy po ludzku być nie może. 

Jest taki moment, kiedy uśmiechamy się mimo głosów w głowie, mimo tego wszystkiego co siedzi i zalega, i ciasno jedno obok drugiego o myśli się potyka. Taki moment, kiedy świat przestaje się wiercić, kiedy jestem sama dla siebie, jak człowiek dla człowieka. 

Jest taka idealna chwila, kiedy przestaję zatruwać się sobą i pluć sobie jadem w oczy, bo czuję, że zapracowałam na siebie i mogę się tym cieszyć. I to nawet wypada uśmiechnąć się swobodnie, poczuć się dobrze we własnej skorupie. 

Przez sekundę spojrzeć na siebie bezkrytycznie i poczuć się dokładnie tak, jak poczuć się chcemy. Swoi. Mile widziani. Potrzebni. Tych chwil już nie ma.


sobota, 1 lutego 2014

Pomiędzy nami

Mój syn jest całym światem. Zmierzchem, zmęczeniem, snem słodkim jak miód, ciepłem, strachem, pobudką przed budzikiem. Codziennie budzi się nad ranem, ale gdy jeszcze jest ciemno. Pije trzy łyki wody, zabiera poduszkę i człapie. Tymi stópkami. Małymi. Człapie jak słoń. I wciska się pomiędzy mnie, a Niego, i ma stopy zimne jak lód. Całus w czoło. Śpij, śpij, kochanie. I to ja czuję się bezpieczna wtulona w mój świat. Syn zawsze wciska się między nas, więc splatamy nogi lub palce by być ze sobą. A pomiędzy nami świat.

Rano wstaje pierwszy i człapie po wafelek ryżowy albo banana. Włącza bajki. I daje nam spać jeszcze przez godzinę, a potem zaczyna skakać po głowie. I szczypać, i witać, i gilać. Nie chce mi się, ale wstaję. Robię herbatę i owsiankę. A świat się kręci i nadaje temu sens.

Szczęścia, synku.

Autor: Jolanta Nowaczyk