wtorek, 4 lutego 2014

Jak nie być dzieckiem

Jest taka cisza w głowie, która akceptuje wszystko: śmiech, i chłód, i lód, i promień, i mnie jaką jestem, i innych jakimi nie będą. Jest taka cisza, której nigdy nie ma, która szepcze, że tak własnie jest jak być powinno i inaczej już być nie musi. Jest tam wiatr tak cichy, że cisza i nic więcej tylko cisza. I jest ciepło, mimo, że wiatr. Wygodnie, po swojemu, po ludzku tak, jak nigdy po ludzku być nie może. 

Jest taki moment, kiedy uśmiechamy się mimo głosów w głowie, mimo tego wszystkiego co siedzi i zalega, i ciasno jedno obok drugiego o myśli się potyka. Taki moment, kiedy świat przestaje się wiercić, kiedy jestem sama dla siebie, jak człowiek dla człowieka. 

Jest taka idealna chwila, kiedy przestaję zatruwać się sobą i pluć sobie jadem w oczy, bo czuję, że zapracowałam na siebie i mogę się tym cieszyć. I to nawet wypada uśmiechnąć się swobodnie, poczuć się dobrze we własnej skorupie. 

Przez sekundę spojrzeć na siebie bezkrytycznie i poczuć się dokładnie tak, jak poczuć się chcemy. Swoi. Mile widziani. Potrzebni. Tych chwil już nie ma.


2 komentarze:

  1. Rozalia głowa do góry w chmury! Głowa wysoko i bądź duma bo wszystko co dobre i kochane Ci się po prostu należy :). podoba mi się jak piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  2. O, Madziu, miło Cię tu czytać ;)
    Całe szczęście, że mam syna i mogę razem z nim pobyć czasem dzieckiem (naprawdę!). Inaczej to poczucie odpowiedzialności i tylu życiowych możliwości by mnie chyba przygniotło.

    OdpowiedzUsuń