czwartek, 30 stycznia 2014

Strugi słów

Tęsknię za pisaniem. Kiedyś słowa lały się ze mnie strumieniami. Często niezrozumiane, niechciane, i moje, i obce, ciepłe, lepkie, mroźne, żadne. Przez cały dzień trzymałam je w sobie, żeby wieczorami wyklepać je w klawiaturę, jakby ktokolwiek chciał słuchać. Teraz mam ich. Mówię synowi, że go kocham i w zamian dostaję uścisk tak przytulny jak kakao. Mężowi często szepczę, że są dla mnie całym światem, żeby zawsze byli. Odpowiada mi kurzymi łapkami wokół oczu i niczym innym, ale wystarczy. I mówię im tak wiele, co więc mi pozostaje? Później siadam przed pustym ekranem i już wiem, że nic z tego nie będzie, choć przyzwyczajenie każe mi molestować słowa. Mam kogoś komu mówię. Patrzę. Dotykam, czuję, słucham. I są dla mnie tak ważni jak kiedyś moje myśli krążące po ciasnej głowie. Nie mam już czego wylać, ale dalej próbuję.

Chyba dlatego, że lubiłam to uczucie próżni w głowie. Muzykę, która wprowadza mnie w nastrój do pisania. Nauczyłam się nawet lubić to uczucie osamotnienia, że nie mam do kogo gęby otworzyć, żeby wylać te bezsensowne resztki sensu. Tuliłam do siebie własne słowa. Później czytałam w kółko własne teksty i myślałam dogłębnie o tym, co we mnie siedziało. Niemożliwe - myślałam. Nie jestem tak nieszczęśliwa.

Teraz jest inaczej. Jestem bardzo szczęśliwa, jakie to nieludzkie, prawda? Co dnia się boję, że ktoś mi to odbierze. Chcę czuć, że zasługuję na to, co mam. Boję się mieć więcej. A chcę więcej.

Autor: Katarzyna Piechocka



1 komentarz:

  1. Jakie to co napisałaś bardzo przypominające moje myśli i odczucia. Jesteś cudowna.

    OdpowiedzUsuń